Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

TARZAN

Jak pies tarzam się w znikomości.  Im też się zdarza tarzać w czymś, co wydalą z siebie.

I

Zawsze byli tacy, którzy kazali uważać się za bogów. Ich spektakularne upadki, zrazu odbierane niemalże w wymiarze kosmicznym, po upływie czasu stawały się przykre i godne pożałowania. Fałszywy heroizm ma dosyć krótką datę ważności. Owszem, niektóre ich dokonania przetrwały niechlubną pychę: Aleksandria, Koloseum, numeracja ulic w wielu krajach czy wysychające Jezioro Aralskie. Jednak i te dzieła oderwały się od swoich twórców przechodząc z czasem na ogólne konto ludzkości. Po fałszywych bogach pozostało jedynie uczucie zażenowania: niewygodny fakt, że ktoś, kiedyś, spośród nas uznał się za wszechmocnego, a my, pozostali, nie umieraliśmy ze śmiechu.

TERESIENHOF

W Łodzi takie okazałe kamienice nazywamy pałacami. Jeszcze całkiem niedawno one także ulepione były z czarnego tynku i poobłupywanych sztukaterii. I tutaj z resztek napisu można odcyfrować końcówkę –HOF. Do okien, którymi pałac patrzy na świat tu i ówdzie doklejono sztuczne rzęsy: sznurki z suszącą się bielizną. Na dole, pośrodku ulicy, jakiś Turek (a może Kurd) dusi jakiegoś Serba (a może Chorwata). Tarzają się pomiędzy samochodami; Rzężące głoski wypadające ze ściśniętych gardeł (gniew, lęk, palce tego drugiego) nie pozwalają odróżnić kto jest kim? Kto jest Tożsamym, a kto Innym? Kto kogo wyklucza? Z perspektywy wysokich pięter pałacu. obaj są równi. Czekam na interwencję. Na to aż przyjedzie policja, aż przyjdą ich żony, aż wsadzą ich do radiowozu, aż zapędzą do domów pokrzykując z zażenowaniem swoje „Ausweiss bitte” „Wstydził byś się, taki stary a taki głupi” „Name? Vorname?” „Do pracy byś wreszcie poszedł

ANTHESTERIA

  I Precz Kerhynios! Zagreus odrodzi się po kolejnej męczeńskiej śmierci, nawet tam, dokąd strzały Fojbosa już nie dolatują (powiadają, że w gniewie powystrzelał wszystkie Muzy). Już Velasques miał wykrzyknąć: „Piękno umarło. Niech żyje wszystko inne!” [1] A Dionizos trafił do piekła w średniowieczu, lecz cały czas pozostaje groźny. Dlatego potrzebny jest nieustanny nadzór i czujny dyskurs władzy. Pallas wypuściła sowę z ręki. Nocny, drapieżny ptak buszował po ulicach poszukując bezbronnej ofiary. Dlatego tylu głupców pośród silnych, podczas gdy Nikt nie może być ani silny ani słaby: Odyseusz nie był silniejszy niż Polifem ale nie okazał się być słabszy. [2] Co to za zwyczaj, żeby zasypiać przy stole, przy którym od czterech godzin pije się tylko piwo! Alkibiades zepsuł Agatonowi imprezę (na której zjawił się chyba nieproszony) ale — choć przynieśli go pijanego jak belę — mógł jeszcze uchlać wszystkich nie mieszanym winem i zrob

PAN SPOZA I RASIZM

Pan Spoza często był zapraszany  do miłych ludzi, chwalony i komplementowany. Często też użalano się nad nim („Och, jaki on biedny, prześladowany”) nawet wtedy, gdy mówił, że nie jest wcale źle: że ma pracę („Och, ten wyzysk!”), że ma rodzinę („Och, to zacofanie!”), że ma przyjaciół („Wykluczenie!”). Pan Spoza także chciał być miłym dla miłych ludzi. Często rozmawiali o wolności i o tym, że każdy powinien mieć prawo do własnego zdania i do wyrażania swoich poglądów. Kiedyś powiedział: „Nie podoba mi się, że nie macie żon, choć macie dzieci i że współżyjecie ze sobą nawzajem. Nie mogę i nie chcę wam niczego zabraniać, ale uważam, że to niedobrze”. I tak pan Spoza został rasistowskim suprematystą.

PRZYBYSZE

Czułem się jak ubogi krewny. Chyba się temu nie dziwicie – to w końcu cywilizacja o wiele, wiele bardziej rozwinięta niż nasza. Jaki pech, że akurat trafiło to na mnie. Na moim miejscu powinien być jakiś wybitny specjalista, a właściwie cały zespół: fizycy, biolodzy, matematycy, trenerzy interpersonalni… A los sprawił, że to ja mam być reprezentantem całej ludzkości. Nigdy nie wierzyłem w te ufologiczne głupoty. Uważam się za racjonalistę i staram się myśleć racjonalnie. Zawsze uważałem, że historie o porwaniach, niezidentyfikowanych obiektach latających i takie tam inne, dadzą się wytłumaczyć albo jako nietypowe zjawiska przyrody albo jako mistyfikacje stworzone przez nawiedzeńców, którzy nie potrafią się pogodzić z faktem, że jesteśmy sami we wszechświecie i tylko od nas zależy, jak ten wszechświat będzie wyglądał. No i teraz, widzę, całe to moje myślenie wzięło w łeb. „Wyluzuj, wyluzuj – szepnąłem do siebie – i zastanów się chwilę. Przecież widziałeś w telewizji jak jeden naukow

TRYPTYK SCHULZOWSKI, cz. III

Martin Landau […]Pewnego dnia wpadł w świetny humor, zrobił bowiem lustro, które posiadało tę właściwość, że wszystko, co dobre i ładne, co się w nim odbijało, rozpływało się na nic, a to, co nie miało żadnej wartości i było brzydkie, występowało wyraźnie i stawało się jeszcze brzydsze. […] Skoro tylko przez głowę człowieka przeleciała jakaś zacna myśl, już twarz w lustrze wykrzywiała się, a diabeł-czarownik śmiał się ze swego sprytnego wynalazku. Wszyscy […] opowiadali na prawo i lewo, że stał się cud; uważali, że dopiero teraz będzie można dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda świat i ludzie. (J.Ch. Andersen, Królowa śniegu , przeł. S. Beylin, PIW, Warszawa 1977) I Porządek logiki i porządek wyobraźni nie są ze sobą współbieżne. [1] Tak samo Historia i porywcze pragnienia – Pożądanie i Duch Dziejów. Wierzyliśmy sercem i głosiliśmy ustami (i staraliśmy się potwierdzać czynem): jeden jest Duch Dziejowy, nie dekadencki, przeintelektualizowany lecz św

TRYPTYK SCHULZOWSKI, cz II

Upadek Republiki Gdybym miał wskazać siłę wyższą, w którą wierzę najmocniej, byłaby to ironia losu. To ona wciąż igra z ludźmi i stawia ich w sytuacjach, w których nigdy nie powinni się znaleźć. (Woody Allen) [1] I Ojciec twierdził, że nic nie dzieje się przypadkowo. Harmonia i determinizm pospołu rządzą spłachetkiem ziemi, drobiną piasku, Kosmosem. Tymczasem my „chcieliśmy poddać nasze życie temu strumieniowi fabulizującego żywiołu, natchnionemu przypływowi dziejów i zdarzeń i dać się ponieść tym wezbranym falom.” [2] Kosmoz,    Armoneia, Logoz... Porządek jest królestwem równowagi i śmierci. Chaos to brud, anarchia i życie, „Paroksyzm szaleństwa, wybuch wściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta”. [3] „Marzyliśmy o tym, by okolica była zagrożona nieokreślonym niebezpieczeństwem, przesiana tajemniczą grozą”. [4] Nie znaliśmy mocy swoich pragnień, ani ironii Losu. II „Pozostaje więc, jak sądzę, to, że skądeś z różnych źró

TRYPTYK SCHULZOWSKI, cz. I

Karl Gunther (Pamięci Brunona Schulza) I „Tu nie dzieje się nic na darmo, nic nie zdarza się bez głębokiego sensu […]. Tu zdarzenia nie są efemerycznym fantomem na powierzchni, tu mają one korzenie w głąb rzeczy i sięgają istoty.” [1] Od przerażenia do pożądania, od pożądania do przerażenia. Mój palec na spuście i palec Adeli, drżał lekko i błyszczał niby języczek węża . Trudno by się domyślić, że to jedna rzeczywistość. II Ten artysta nieprzypadkowo stanął na mojej drodze. Nieprzypadkowo trwa wojna, nieprzypadkowo stoję w centrum Historii ważąc — niby bogowie — ludzkie losy w swym ręku. Tak jak pożądanie nie jest ślepe, nie ma przypadkowej śmierci, jednakże Jakiż to bóstwu zysk — ujarzmić i spopielić człowieka? Jakiż to łup zaszczytny zedrze on z mojej głowy? [2] Moja wyrocznia to damska zabaweczka — pistolecik zgrabny jak mała infantka dająca wyraz pogardzie dla błaznów. Podejdź tu, du künstlicher Untermensch, prz

* * *

Jakoś głupio wyszło z tą współczesnością. Słyszymy: „teatr współczesny”, „współczesna sztuka” i „filozofia” i od razu wiadomo, że chodzi o sztukę, teatr i filozofię XX wieku. ówcześni – jak się zdaje – myśleli o sobie, że będą żyć wiecznie; i wiecznie będą żyć ich dzieła. Z mieszaniną satysfakcji i żalu patrzę jak współczesność na wieki zmienia się w zamierzchłą przeszłość: nawóz dla przyszłych pokoleń albo proch zalegający blat i przyrządy Odwiecznego Laboratorium. Silne dmuchnięcie, trochę kaszlu. Cholera! Bluza i spodnie – wszystko do prania. Pozostaną ci, co świadomi własnej znikomości nakierowani są na wieczność; dla których współczesność to tylko poczekalnia, stacja przesiadkowa z pamięci do niepamięci.

Wspólne źródło. O obrzędowej i religijnej genezie teatru.

Teatr zawsze pełnił szczególną rolę. Przez większą część swego istnienia potrafił przyciągać prawdziwe tłumy, ale istota owej szczególności tkwi nie w tym, że potrafił być popularny. W końcu część z tego, co się w nim wydarzyło najistotniejszego, nie zaistniało w teatrze, który dziś nazwalibyśmy publicznym a w teatrze zamkniętym przed szeroką publicznością – na scenach dworskich, a nawet klasztornych. Z resztą i sama popularność teatru ma niejednoznaczną genezę. Dziś, dla tzw. szerokich odbiorców teatr to po prostu jedna z wielu możliwych rozrywek. Prawda – istnieje jakieś ogólne przekonanie, że należy on do wyższej kultury, nie wypada więc szeleścić na widowni papierkami, siorbać colę itd. choć, jeśli podręczyć by część widzów pytaniami, to nie bardzo potrafiliby wyjść poza ogólniki o kulturze osobistej a, prawdopodobnie, na sprawach wartości, jakie teatr reprezentuje, polegliby już z kretesem. Teatr wywodzi się z rytuału, z obrzędu religijnego. Nie istnieją żadne wskazó

KSIĘGA PRZEZNACZENIA

Wyobrażam to sobie mniej więcej tak: W przedwiecznym, bezczasowym i bezprzestrzennym continuum, kiedy jeszcze nie było świata, Bóg zebrał najwybitniejszych pisarzy, aby stworzyli Księgę Przeznaczenia… Że co? Skąd oni się tam wzięli? Dla wszechmogącego Boga czas jest najprostszą rzeczą, a przyczynowo-skutkowy proces wynikania jest cechą przynależną ludziom i być może specjalnie dla ludzi stworzoną. Ani Bogu ani euglenie zielonej świat postrzegany jako logiczna i konsekwentna historia nie jest do niczego potrzebny. Tym bardziej należy docenić ten gest – poproszenie ludzi właśnie, aby to oni napisali Księgę, w której zawrą się wszystkie wydarzenia, od chwili stworzenia aż do samego końca. Chyba nie ma sensu aby przytaczać cały proces jej powstawania. Skład pisarskiego kolegium, dyskusje prowadzone w ramach jego spotkań – wszystko to jest dość łatwe do wyobrażenia lecz zarazem niezwykle trudne do opisu. Chodzi tak naprawdę o jeden drobny szczegół. Nie bardzo wiadomo jak to się st

Wieniedikt Jerofiejew – pijak, pisarz, misjonarz

Wydawać by się mogło, że twórczość Wieniedikta Jerofiejewa jest w Polsce znana i popularna. Przede wszystkim jego najsłynniejsze dzieło, Moskwa-Pietuszki , które przyniosło mu światową sławę. Jednakże, gdy rozmawiam z ludźmi, którzy zdają się być jego miłośnikami, okazuje się, że tak naprawdę niewiele na ten temat wiemy. Nie ułatwia sprawy fakt, iż sam Jerofiejew znany był ze skłonności do konfabulacji na swój temat i rozpuszczał różne wersje dotyczące niektórych fragmentów swojego życia. Może to właśnie sprawia, że nie doczekał się jak dotąd solidnej biografii, a za to sporej liczby rozmaitych szkiców biograficznych rozproszonych głównie po Internecie, ale i również po dość licznych w Rosji publikacjach poświęconych jego twórczości i jego sylwetce. Fenomen Wieniedikta Jerofiejewa jest bowiem nieustannie żywy w rosyjskiej literaturze i powiązanych z nią naukach. Dla niektórych zagadnienia związane z jego twórczością i jego sylwetką stały się dziełem życia, jak np. dla Eduarda Właso