Ścieżki Zacharego. O tomiku "Kim jest Zachary?" Joanny Wicherkiewicz.

 

Dygresja zamiast wstępu

Tytuł książki poetyckiej Joanny Wcherkiewicz, Kim jest Zachary? tylko z pozoru brzmi niewinnie. Pytanie o czyjąś tożsamość zadajemy w odniesieniu do innych osób po wielokroć, i po wielokroć skupiamy się na rozmaitych jego aspektach nie zwracając na co dzień uwagi na to, jakie istotnie ważkie problemy ono zawiera. Tymczasem zagadnienie tożsamości to coś, co w literaturze obecne jest od zawsze – i od zawsze poza jej granice wykracza. „O tym jak istotne jest to zagadnienie świadczy choćby to, że występuje ono nieustannie w rozmaitym natężeniu u kolejnych myślicieli i poetów” – pisze w jednym ze swoich artykułów filozof, dr Włodzimierz Zięba.[1]

Wystarczy powrócić myślą do początków, np. do Odysei Homera, gdzie widzimy głównego bohatera w jaskini cyklopa, Polifema. Gdy potwór zadaje Odyseuszowi pytanie, kim on jest, jakie jest jego imię? Ten odpowiada „Nikt”. Polifem uwierzył chytremu Grekowi i stało się to przyczyną jego porażki, ale przede wszystkim wybawiło to Odyseusza i resztę jego towarzyszy ze śmiertelnej opresji.

Ogród o splątanych ścieżkach

Na początku Homerowego eposu spotykamy określenie polytropon.[2] Tłumaczone jest to różnorako, ale w kontekście utworu chodzi tu o określenie człowieka „o wielu ścieżkach”, człowieka, którego możemy nazwać roboczo „wielowymiarowym”, poruszającego się w wielu kierunkach, świadomie mylącego ścieżki albo gubiącego je przez nieuwagę. Na dobrą sprawę można tak nazwać każdego człowieka, lecz czy można tak nazwać każdego bohatera literackiego? Z oczywistych powodów nie będziemy analizować pod tym kątem historii literatury, od Homera po czasy nam współczesne, bo to zadanie na dzieło życia. Dość postawić tezę, że nie można, bo tak naprawdę bohaterowie literaccy są w dużej mierze przewidywalni i przewidywalne są ich motywacje oraz zachowania.[3] Istnieje jednak grupa postaci zagadkowych, które należy studiować aby z większym lub mniejszym sukcesem odkryć ich tajemnicę. Do takich postaci niewątpliwie należy Zachary. Jest on dla nas postacią-zagadką czy też człowiekiem-labiryntem, składającym się z wielu możliwości wyboru, o których, przystępując do lektury książki Joanny Wicherkiewicz, nie możemy orzec, czy wyprowadzą nas na manowce czy dowiodą do celu?

Zachary – model do składania

W przeciwieństwie do sporej części bohaterów literackich, Zachary nie jest nie tylko nieznany nam, czytelnikom, ale najwyraźniej także i samemu podmiotowi mówiącemu, „narratorowi”[4] tomiku Joanny Wicherkiewicz. Jedyną jego przewagą nad nami jest jego dar obserwacji i uwaga, jaką obdarza on swojego bohatera. Grupuje nas, pozostałych obserwatorów, i dzieli się swoimi uwagami na temat Zacharego. I to dzięki tym uwagom możemy poskładać w sposób bardziej lub mniej kompletny obraz interesującej nas postaci. Spójrzmy choćby na wybrane tytuły: Zachary jest wierzący, Zachary nie czuje się bogaty, Kiedy Zachary kocha, staje się poetą, Zachary chce być kimś, Zachary nie jest zwierzęciem stadnym.

Na tych paru przykładach wyraźnie widać, że każdy spośród wierszy zawartych w tomie Joanny Wicherkiewicz jest taką właśnie uwagą (czy może raczej spostrzeżeniem?), za pomocą której Autorka, za pośrednictwem podmiotu mówiącego, próbuje pokazać nam różnorodność aspektów Zacharego.

Tych aspektów jest wiele[5] i ukazywane są nam na sposób mozaikowy: mogą więc, na dobrą sprawę, w ramach porządku lektury tego tomu, ukazywać się nam w rozmaitych konfiguracjach. Pytanie polega na tym, czy, w zależności od tego, w jakim porządku i kolei będziemy te utwory czytali, ukaże się nam wszystkim w miarę podobny efekt składanki?

Jak wiemy, Julio Cortazar w swojej Grze w klasy zachęcał do lektury – pomimo zapisanego klucza –  według własnego pomysłu czytelnika. Na takiej samej zasadzie powstały jeszcze dwie jego pozycje: Model do składania i Ostatnia runda. Z lekturą książek poetyckich jest dużo łatwiej. Bardzo często czytelnik, zagłębiwszy się w lekturze, podąża własnymi drogami, niekoniecznie wybierając układ proponowany przez autora bądź redaktora. Zagadnienie to nie dotyczy z resztą wyłącznie takiego porządku „komponowania” odbioru dzieła, jaki zaproponował Cortazar, a odnosi się do wiele szerszego aspektu. Umberto Eco twierdził wszak, że „Każda lektura, każde kontemplowanie, każde przeżycie estetyczne dzieła sztuki stanowi pewien rodzaj indywidualnego «wykonania»”.[6] Tak więc zagłębiając się, wraz z podmiotem mówiącym, tomu Kim jest Zachary? w rozmaite przypadki przedstawionego tam bohatera, chcąc nie chcąc dokonujemy swoistej re-konstrukcji – zarówno samego Zacharego, jak i świata, w którym on przebywa.

Zachary – jeden z nas

Pomimo owej możliwej dowolności, Zachary posiada pewną szczególną cechę (choć nie jest do końca pewne, czy to aby nie narrator, opowiadając o nim, tą cechą go obdarza). Nazwać ją można mimowolną ironią, która powoduje, iż wszystkie pozostałe cechy Zacharego ukazują się nam zawsze w innym świetle, niż zawczasu moglibyśmy się spodziewać. Dzieje się tak przede wszystkim z przymiotami duchowymi Zacharego – głównie w aspektach wiary i uczuć – ale nie tylko.

Ta mimowolna ironia polega przede wszystkim na tym, że wszystkie, pozornie ogólne i uniwersalne sprawy, sprowadzają się w przypadku Zacharego do spraw jednostkowych i prywatnych, a te z kolei okazują się powszechne w swojej banalności. Doskonałym przykładem jest wiersz Zachary jest wierzący, w którym okazuje się, że wiara naszego bohatera jest wiarą w to, co płynie z medialnego przekazu, a przedmiotem jego kultu jest telewizor. Przy czym, nawet i taka wiara, jak to często z wiarą bywa, nie przynosi zadowalająco prostych rozwiązań.

Dzieje się tak w każdym przypadku, który zostaje nam ukazany: miłość, pragnienie godności, pragnienie spokoju, szczęścia itd. – praktycznie wszystko jest u niego wywrócone na nice. Przy czym nie dzieje się tak, że tracimy do niego sympatię. Ta jego mentalna nieporadność powoduje, że nawet w jakiejś części jesteśmy skłonni się z Zacharym utożsamiać. Nie ma chyba bowiem człowieka, którego rzeczywistość w jakiś sposób by nie przerastała. Jeśli spotykamy kogoś, kto zdawałby się w pełni panować nad swoim światem, instynktownie mu nie dowierzamy – podobnie z resztą jak niedowierzamy ludziom kompletnie bezradnym, choć w pełni sił umysłu i ciała – przeczuwamy bowiem w takich postawach jakąś grę obliczoną na wywołanie w nas zamierzonych reakcji. Tymczasem Zachary stara się, i owszem, udawać kogoś po części znacznie lepszego od siebie, ale robi to w sposób… no właśnie: powszechny w swej banalności, a więc i nam samym całkowicie dostępny. Czytając ten lub ów utwór z tomu Kim jest Zachary? łatwo przyłapać się na refleksji: „Zaraz, zaraz, ale czy i ze mną nie jest trochę tak, jak w tym wierszu”?

Siłą Zacharego jest jego swojskość. Ale przecież nie tylko.

Dzieło „rozedrgane”

Mówiąc o Zacharym jako bohaterze, łatwo wykręcić się terminem postmodernizm. Faktycznie, Zachary spełnia warunki bohatera postmodernistycznego jak mało kto. Jest tzw. „antybohaterem”, czyli postacią pozbawioną cech wybitnych, patrzącym na świat „od podszewki”, zanurzonym w codziennym życiu i jego sprawach. Jest także „niedookreślony” – zauważyliśmy przecież, że nic nie wiemy o jego tożsamości, a jedyne informacje, które posiadamy, pochodzą od narratora (lub narratorki).

Sama wreszcie forma literacka, w jakiej stworzona jest poetycka książka Joanny Wicherkiewicz, zatrąca postmodernizmem, bo któż to widział uprawiać w dzisiejszym świecie poezję epicką… czy może raczej poetycką epikę? Czy aby te dwa pojęcia są w pełni synonimiczne? – Takie pytania nasuwają się przecież w trakcie lektury Zacharego. To gatunkowe „rozdygotanie”, a także i – choćby drobna – niepewność, jaką one wywołują w czytelniku, to wszak również zabieg spotykany w obrębie postmodernizmu. Standardowo przytaczane w takich przypadkach Imię róży Umberto Eco na takim „rozdygotaniu” właśnie bazuje.[7]

Wreszcie sama narracja w Kim jest Zachary? jest zbudowana na kształt postmodernistycznych „małych narracji”, co widać po samym sposobie, w jaki narrator opowiada o swoim bohaterze – np. w pewnego rodzaju „niekonsekwencji” opowieści. Była już o tym mowa powyżej, we fragmencie pt. Zachary – model do składania, gdy spostrzegliśmy pewne konstrukcyjne powinowactwa pomiędzy poezją Joanny Wicherkiewicz a prozą Julio Cortazara i koncepcją lektury jej książki poetyckiej a koncepcją odbioru dzieła u Umberto Eco. Narracja, jaką Autorka oferuje nam w swojej epickiej poezji z góry nastawiona jest na kooperację z czytelnikiem. Narrator nie oznajmia nam ani nie opisuje nam świata przedstawionego, ale nas tam wprowadza licząc na to, że wraz z nim będziemy obserwować tytułowego bohatera, po części odkrywając jego tożsamość, a po części ją modelując.

Narrator/narratorka

Jak zauważyliśmy powyżej, nie bardzo wiemy, kto nam przekazuje informacje o Zacharym? Jasne, wiadomo, że tomik jest autorstwa Joanny Wicherkiewicz, ale przecież podmiot mówiący dzieła nie musi być tożsamy z jego twórcą. I prawdę mówiąc – niezależnie od tego, jaka jest powszechna opinia na ten temat – tożsamość taka zachodzi niezbyt często. I to z przyczyn zarówno ontologicznych jak i epistemologicznych.

Zazwyczaj ze zbytnią pobłażliwością traktuje się ów błąd utożsamiający autora ze swoim podmiotem mówiącym – niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z narratorem czy z podmiotem lirycznym. Tymczasem taka perspektywa – jak zauważa W. Zięba w swojej pracy dotyczącej zagadnień tożsamości na przecięciu życia i literatury – „mogłaby stanowić wiarygodne kryterium stopnia łączności tylko wtedy, gdyby istniał wiarygodny podmiot epistemologiczny rejestrujący permanentnie czyjeś zachowania, sposoby reagowania na świat, sposoby rozwiązywania dylematów o charakterze moralnym i międzyludzkim, przy założeniu, że czyjeś działanie jest względnie wiarygodną formą jego przekonań, a przekonania nie mogą pozostawać bez ścisłego związku z jego czynami”.[8] Idąc tropem powyższej myśli, nie mamy innego wyjścia, jak właśnie „wstawić” jakiś byt pomiędzy autorem a jego bohaterem, niezależnie od tego, czy się nam to podoba, czy też nie.

Podmiot mówiący w wierszach zawartych w omawianym tomiku nigdy nie wskazuje na siebie, nie zaznacza swojej obecności. Jest bardzo dyskretny i nie ma żadnej przesłanki, aby wiązać go znanym nam od szkoły średniej „ja poetyckim”, nachalnym wobec czytelnika i egocentrycznym. Nawet w obliczu sporej części znanych odmian narratorów jawi się skromnie i bezosobowo. Jego rolą jest skontaktowanie nas z Zacharym – i to tak, aby ów Zachary nas nie widział, aby czuł się swobodnie (na ile tylko jest w stanie czuć się swobodnie) w zasiedlonym przez siebie literackim świecie. Narrator Joanny Wicherkiewicz bierze nas za rękę i milcząco prowadzi w miejsca, w których Zacharego spotykają takie bądź inne sytuacje. A my nie jesteśmy w stanie rozpoznać jego twarzy, uznać jego tożsamości. Pozostaje nam albo uszanować tę jego enigmatyczną skromność, albo obcesowo narzucić (niejako domalować) mu cechy, których z premedytacją nam nie ujawnia. Mając taką alternatywę bardziej chyba elegancko jest wybrać pierwszą opcję. Dlatego dociekanie „narrator czy narratorka?” należy zwyczajnie zawiesić i polegać nie na domysłach, ale na gramatyce języka polskiego i przybrać formę męską nie dlatego, iż określa płeć narratora, ale rodzaj rzeczownika.

Próba składania modelu

Do tej pory udało się nam ustalić następujące rzeczy: wiersze zebrane w tomie Kim jest Zachary? to epicka opowieść o człowieku, który nie jest ani heroicznym bohaterem, ani też budzącym dreszcz, ale i fascynację, antybohaterem. Pozornie jest „człowiekiem bez właściwości” – przeciętnym i szarym – co jednak czyni go bliskim nam, równie przeciętnym ludziom. Jednak – podobnie jak my – ma on swoje pragnienia, swoje ambicje, namiętności, pragnie być doceniony, kochany, rozumiany. Takiego przeświadczenia nabywamy niezależnie od porządku, w jakim przyswajamy sobie omawiane wiersze. To z resztą oczywiste, tak jak oczywiste są wymienione powyżej uczucia.

Przypomnijmy sobie jednak pytanie, które postawiliśmy sobie gdzieś na początku naszych rozważań na temat Zacharego: czy, w zależności od tego, w jakim porządku i kolei będziemy te utwory czytali, ukaże się nam wszystkim w miarę podobny efekt składanki? Wszak świat, z którym obcujemy w tych wierszach, jest w dość oczywisty sposób „nieciągły”. W porządku zaproponowanym nam przez Autorkę od zagadnień wiary z miejsca przeskakujemy do chęci posiadania i kłopotów z nią związanych, by następnie przeskoczyć dalej do „wielobarwnej prawdy”, a jeszcze dalej do podejścia Zacharego do świąt państwowych i powiązanych z tym dylematów. W dalszej części jest tak samo: np. od wiersza Ognisko Zacharego o uczuciowych pragnieniach bohatera[9] przechodzimy do wiersza Zachary rządzi o pragnieniu poczucia ważności itd.

Owa „nieciągłość” nie buduje nam wszak wrażenia chaosu. Możemy wszak porządkować swoją lekturę wedle naszego uznania. Na przykład grupując utwory. Mamy np. takie, które mówią o nadmienionej potrzebie ważności: Zachary rządzi i Zachary chce być kimś, ale przecież po części problem ten znajdujemy w wielu wierszach z omawianego tomu. Echa tego pobrzmiewają np. w wierszu Zachary nie czuje się bogaty.

Tu dochodzimy do zasadniczej sprawy, która sprawia, że – niezależnie od przyjętego przez nas porządku lektury – model nasz zawsze będzie w jakiś sposób nieuporządkowany: wszystkie aspekty tożsamościowe naszego bohatera, w jakiś sposób się przenikają i wpływają na siebie. Wprawdzie, jak zauważa dr Włodzimierz Zięba „[…] ciągłość jest ważna. To samo dotyczy naszych pragnień, intencji oraz charakteru. Ich całkowita utrata wytwarza poczucie alienacji siebie z aktualnego momentu i […] swojej przeszłości. Można przyjąć, że ludzie – choć niewykluczone, że nie wszyscy – chcą, by w ich życiu miał miejsce pewien rodzaj ogólnej ciągłości”[10], to zarówno w dziele literackim, jak i w tzw. codziennym życiu, które cytowany autor miał zapewne na myśli, nieustannie napotykamy właśnie przenikanie i nieustanny ruch powodujący, iż nie daje się nigdy ostatecznie „podomykać” rozmaitych treści, które przepływają przez nas, wypełniają nas – i czasami opuszczają. Być może w kontekście Zacharego tak należałoby rozumieć zjawisko otwarcia, jakie opisywał Umberto Eco słowami: „otwarcie, rozumiane jako fundamentalna wieloznaczność przekazu artystycznego, jest trwałą cechą każdego dzieła w każdym czasie”?[11]

Tajemnica Zacharego

W wierszu Cztery padają znamienne słowa:

Zachary potrafi

sprowadzić wszystko

do czterech znaków

ustawione we właściwym

porządku stają się nieporządne

Być może to właśnie w nich tkwi cała zagadka Zacharego: przy całym swoim skomplikowaniu i niejednoznaczności, jego fenomen składa się on de facto z niewielu elementów, jednak – z powyżej wyłożonych racji – nie jest możliwe dokładne opisanie go w pełni.



[1] W. Zięba, Tożsamość osobowa (jedna jaźń czy sekwencja następujących po sobie jaźni), czyli co filozof może powiedzieć poecie, „Kultura i Wartości”, nr 23, 2017, s 10

[2] ándra moi énnepe, moûsa, polýtropon, hòs mála pollà
plánchthē, epeì Troíēs hieròn ptolíethron épersen.
(Odyseja, Pieśń 1, ww. 1-2), podkr. R.Z.

[3] Niezależnie od tego jak, dajmy na to, skomplikowaną zagadkę kryminalną będzie rozwiązywał Herkules Piorot, wiemy z grubsza, jak będzie się zachowywał przy swojej pracy, oraz to, że zagadka zostanie rozwiązana; wiemy nawet, w jakiej formie to rozwiązanie będzie oznajmione przez Herkulesa.

[4] Intuicyjnie rzecz biorąc, powinno się raczej powiedzieć o „narratorce”, lecz sprawa identyfikacji Autorki z podmiotem mówiącym nie jest oczywista. Odsyłam w tej sprawie do części niniejszego eseju zatytułowanej Narrator/narratorka.

[5] Co najmniej tyle, ile jest zawartych w omawianym tomiku wierszy.

[6] U. Eco, Dzieło otwarte, przeł. J. Gałuszka, L. Eustachiewicz, A. Kreisberg, M. Oleksiuk, Warszawa 1994, s. 26.

[7] Powieść ta, mówiąc w dużym uproszczeniu, balansuje na krawędzi historycznego paradokumentu i literackiej fikcji naszpikowanej intertekstualnymi odniesieniami. Sam zabieg jest nienowy, pochodzący jeszcze daleko sprzed epoki modernizmu, ale świadomie i celowo został wykorzystany w ramach postmodernistycznej konwencji.

[8] W. Zięba, Tożsamość osobowa (jedna jaźń czy sekwencja następujących po sobie jaźni), czyli co filozof może powiedzieć poecie, „Kultura i Wartości”, nr 23, 2017, s 19.

[9] W przypadku uczuciowości (lub możliwości jej istnienia) mamy akurat pewną ciągłość tematu – od utworu Kiedy Zachary staje się poetą po wspomniany Ognisko Zacharego. Jest to jednak wyjątek.

[10] W. Zięba, Tożsamość osobowa (jedna jaźń czy sekwencja następujących po sobie jaźni), czyli co filozof może powiedzieć poecie, „Kultura i Wartości”, nr 23, 2017, s 16.

[11] U. Eco, Dzieło otwarte, przeł. J. Gałuszka, L. Eustachiewicz, A. Kreisberg, M. Oleksiuk, Warszawa 1994, s. 10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieniedikt Jerofiejew – pijak, pisarz, misjonarz

PAN SPOZA I RASIZM