NA PANIKENGASSE BEZ ZMIAN


                                     (Z cyklu Koniec świata na Haupthernalsstraße)

Po Panikengasse tramwaj
jedzie spokojnie.
Niemal z dostojeństwem
mija muzułmanki
zaplątane w swe chusty.
Idą nieco skulone
jakby czekały na piaskową burzę:
wiatr zasypie tutejsze studnie,
wygładzi czoła domów
z bruzd, resztek napisów
o ostrych końcach liter,
z plam po szyldach,
ze wspomnień lepszych czasów…

Na Panikengasse panuje spokój.
Pstrokata dziewczyna
podaje mi kawę
ze słowiańskim akcentem.
Muszę się starać,
żeby ją zrozumieć;
germańskie słowa
rozmiękają pod jej językiem.
„Dawaj, nie pizdij
– chcę odpowiedzieć –
łuczsze my możem poniat’ siebie
drug s drugom”.
Jednak się powstrzymuję;
przecież mogło mi się zdawać
albo ona nie chciałaby
mowy byłego
lub obecnego okupanta.

Później czułem żal,
że nie spróbowałem po polsku.

Szybko przechodzę przez Panikengasse.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ścieżki Zacharego. O tomiku "Kim jest Zachary?" Joanny Wicherkiewicz.

Wieniedikt Jerofiejew – pijak, pisarz, misjonarz

PAN SPOZA I RASIZM