Historia Tragica de Harmoniae
I Kiedy się zdawało, że na dobre ucichła muzyka sfer, ludzie stali się nerwowi. Za wszelką cenę próbowali zaprowadzić jakąś nową harmonię. Do dziś niektórzy winią Kopernika. I źle, bo niczego nie zepsuł. Przestroił tylko Wszechświat, tę wielką harfę Boga. Pozostało jedynie przywyknąć do nieco innej tonacji. Gdy ucichła muzyka sfer, nie nastała Wielka Cisza. O dna kadłubów zazgrzytały nowe lądy, a Luter z hukiem zaczął wbijać żelazne gwoździe w spiżowe wrota Katedry. Czas i przestrzeń zaczęły ciągnąć się i pękać. Josquin de Pres usiłował to wszystko ukoić, lecz nagle wybuchł krzyk, i ludów, i tych, którzy za ludzi dopiero będą uznani. I chyba tylko da Venosa starał się ogarnąć tę polifonię konfliktów. Przez dziesięciolecia jedni z nadzieją, próbowali – jak Biber – na nowo sklejać światłość i materię. Inni zagłuszali sumienie pompatycznymi dźwiękami strojonymi na miarę swoich ambicji. Kiedy wreszcie pojawił się Bach, a następnie Kant, zdawało się ...